Posted by : Anilina 20.10.2013

Wodorek potasu to fajny odczynnik. Trzeba obchodzić się z nim delikatnie, bo wywołuje poparzenia, i trzymać go z dala od wody. Czemu?
Dawno, dawno temu pewna reakcja wymagała użycia wodorku potasu. A była to reakcja z bardzo kapryśnym substratem, który tak mocno nie chciał się rozpuścić w toluenie, że zbrylał się i utrudniał życie Studętce i Szefuńciowi. Po reakcji trzeba było pozbyć się pozostałości po wodorku potasu.



To był bez wątpienia szok, gdy nagle cały zlew stanął w płomieniach. Najwyraźniej z powodu tego, że substrat tak bardzo bronił się przed rozpuszczalnikiem, że wodorek zaokludował w nim i dlatego wydawało się, że zagrożenie zostało zneutralizowane. W kontakcie z wodą substrat się rozwalił i rozpuścił, uwalniając wodorek i powodując pożar. Trzeba było poczekać, aż się wypali cały rozpuszczalnik. Toluen się ładnie kopci.

Na domiar złego, chłopaki składowali w zlewie brudne szkło, więc wszystko płonęło jeszcze ładniej. Strach pomyśleć, co by było, gdyby w tych kolbach było coś większego :P

Jakby tego było mało, okazało się, że w labie w PIWNICY nie ma GAŚNICY.


A sama Studętka była w lekkim szoku.



Kiedyś myślałam, że nasze motto to "Lab Piwnica - wszystko dla reakcji". Teraz jestem skłonna stwierdzić, że "Lab Piwnica - BHP lvl over 9000" albo "LP - żyjemy na krawędzi" brzmi lepiej.


Komuś też się coś zapaliło w labie, czy to tylko ja mam takiego pecha?

{ 6 komentarze... przeczytaj albo sam dodaj komentarz }

  1. U mnie na chemii raz prawie podłogę podpaliliśmy, ale było okey :3

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże ten blog jest tak genialny *U* Gdy chodziłam na laboratorium chemiczne zawsze chciałam prowadzić coś takiego. Pamiętam, że podpalaliśmy tlenek magnezu i wrzucaliśmy go do wody co zapełniło połowę sali ładnymi iskrami. Wtedy ktoś krzyknął elokwentne ''JEB'' a profesor odparł spokojnie ''nie mówi się jeb, tylko 'oh' ''. To było słodkie c: Oczywiście udało mi się kiedyś otrzymać trujący gaz i zadymić nim salę, bądź dodać za dużo substratu do pewnej rekcji i wszystko wybuchnęło zmieniając przy tym kolory i dymiąć, a ja musiałam sprzątać ._. ale mieliśmy jeszcze takiego rodzynka, którego życie chyba trochę pokrzywdziło i na pierwszych zajęciach doprowadził palnik do lvlu miotacz ognia i podpalił sobie włosy, na następnych oparzył sobie ręce perhydrolem a jeszcze innych przewrócił słój ze stężonych kwasem siarkowym XD'' zawsze sie bałam, że będzie chciał robić ze mną doświadczenia, gdy trzeba było w 2 osoby XD
    Ogólnie będę tu wpadać, bo aż miło :3 I wyślę znajomym z biochemu. Chciałabym iść na chemię, gdy z medycyną mi nie wyjdzie (bo ciekawi mnie nawet bardziej po odkryciu czego chcą ode mnie z biologii), ale strasznie boję się braku pracy po tym kierunku :c no chyba ze w produkcji mefedronu </3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo .3. I oczywiście zapraszamy na chemię, jeżeli jesteś ambitna, to zawsze znajdziesz sobie pracę po tym kierunku. Co prawda nie masz aż tak zagwarantowanej posady jak po medycynie, ale i tak jest wiele opcji, co robić po studiach. Ci najlepsi dostaną najlepiej płatną i fajną pracę, ale tak jest ze wszystkim, i grunt to się starać! ^_^

      Wygląda na to, że Wasz "rodzynek" ma większego pecha od Studętki. Nie spodziewałam się, że takie osoby istnieją :'D

      Usuń
  3. O takich chwilach marzyłam, kiedy jeszcze zamierzałam studiować farmację. :D Blog jest świetny. Szczególnie "formililiter" rozbawił mnie do łez.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie, siostro, raz w trakcie eksperymentów fizycznych się okazało, że coś stanęło w płomieniach. Niezły cyrk był XD Uczniów ewakuowano z sali, a jeszcze się okazało, że też w gaśnicę pracowni nie wyposażono. Lecieli po nią do piwnicy z trzeciego piętra...

    OdpowiedzUsuń

OBSERWUJĄ HIPCIA

- Copyright © LAB PIWNICA - Blogger Templates - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -