Archive for marca 2014


Tak, kochani, w życiu każdego z nas zdarzają się czasem upadki, ale to, jak ja upadam, jest po prostu mistrzostwem świata. Jeszcze kilka miesięcy temu myślałam, że tragedią było zbicie rurki z gwintem do NMR. 
Och, jak bardzo się myliłam. Przekonałam się niedawno, że niezdarność Studętki może być jeszcze bardziej destrukcyjna, i że cierpliwość Szefuńcia ma swoje granice (a jednak...).



DEWAR. ZA 5 STÓW. Myślałam, że serce mi stanie jak usłyszałam ten huk. Upadł z mniej niż pół metra, po napełnieniu ciekłym azotem. I masz, roztrzaskało się w nim szkło, na szczęście poleciało pod stół. Na nieszczęście tak bardzo zdenerwowałam Szefuńcia, że był na mnie zły dobre 2 godziny (ale pewnie się zorientował, że bardzo mocno przeżywam, jak jest na mnie zły). 
A tak się starałam, żeby nie musiał się na mnie denerwować. Cóż, ostatnio byłam zbyt pewna swoich umiejętności, to dostałam lekcję pokory. 

Ale, na Hipopotamusa, czemu taką drastyczną lekcję?!

Do tej pory mi głupio, jak wchodzę do labu. Na szczęście pan Smok miał gdzieś w zanadrzu dodatkowy dewar, więc póki nie przyjdzie nasze zamówienie, będziemy mogli pracować bez większych problemów.


...


PRZEPRASZAAAAM! D:

Granice niezdarności

Przez: Anilina
17.03.2014
1 Komentarz
No i stało się. 
Sesja zdana w pierwszym terminie (ufff...), a że przed i w czasie sesji Szefuńcio mówi "wypad, uczyć się!", to i historii nie przybywało. 
Nowy semestr powitał mnie całym tygodniem nasyfionym wykładami, które rozsiane są w tak różnych godzinach, że żeby posiedzieć i coś porządnego zrobić w labie, muszę z niektórych rezygnować. Za to mam tylko jedne laboratoria w ogóle, co oznacza JEDNĄ (!!!), wreszcie JEDNĄ wejściówkę na tydzień! Co ja zrobię z tym wolnym czasem?!

No właśnie, semestr letni to czas wychodzenia do ludzi, wyjazdów na konferencje studenckie (i nie tylko - Szefuńcio zrobił mi "prezencik" i mogę jechać na konferencję doktorantów, ale o mojej reakcji wspomnę kiedy indziej...). A jak każdy szanujący się student wie, trzeba na konfę machnąć abstrakt, czyli krótko, o czym się będzie mówiło. Studętce pisanie abstraktów idzie jak po grudzie, a pełna mobilizacja następuje... no właśnie.


Szefuńcio słynie z tego, że jest bardzo zasadniczy w sprawie pisania czegokolwiek (od abstraktów po prace dyplomowe). 


Z reguły poprawki w tekście mienią się kolorami tęczy, gdzie dominuje czerwony (usunąć), lub żółty (zmienić). Poprawienie tego nie jest aż tak bardzo upierdliwe, ale poprawianie abstraktu na pół godziny przed deadlinem może być stresujące dla obu stron.


Do tej pory takie akcje kończyły się pomyślnie. Za każdą z nich jednak rodzi się w mojej głowie postanowienie "następnym razem zrobię abstrakt wcześniej, będzie ładny, przemyślany, cud-miód-orzeszki". 

...i za każdym kolejnym razem Szefuńcio ma chyba ochotę mi zaserwować "Gallium Hippo Overdrive!" za zostawianie pisania abstraktów na ostatnią chwilę. Kółko się zamyka.


Może kiedyś się nauczę...

PS. "Gallium Hippo Overdrive" jest subtelnym nawiązaniem do technik prezentowanych w Jojo's Bizarre Adventure. Gdyby ktoś był ciekawy. Aż strach pomyśleć, jak musiałaby wyglądać ta technika w rękach Szefuńcia 0___0"

Abstrakcyjne abstrakty

Przez: Anilina
5.03.2014
0 Komentarzy

OBSERWUJĄ HIPCIA

- Copyright © LAB PIWNICA - Blogger Templates - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -