Posted by : Anilina 19.08.2019

Szanuj orga swego, bo możesz mieć gorszego.

W związku z tym, że mało ostatnio siedzę w labie (ha.ha.), dałam się wciągnąć w działalność stowarzyszeniową. Poniekąd dlatego, że dwójka moich promotorów się bardzo aktywnie udziela w stowarzyszeniach, zostałam wciągnięta wręcz naturalnie - tym bardziej, że jestem osobą cholernie lubiącą się angażować w jakieś projekty nie do końca naukowe. 
Trochę dziwne, że lubię pracować z ludźmi, biorąc pod uwagę mój wręcz ostatnio chorobliwy introwertyzm (z którym dzielnie walczę).

Przypomniało mi się seminarium w mojej ex-jednostce, gdzie to jakiś gościu tłumaczył nam jako naukowcom jak zarządzać naszym czasem i ludźmi (jakkolwiek źle to nie brzmi). Mi się osobiście wydawało, że to jest raczej seminarium dla szefów grup małych i dużych, ale patrząc z perspektywy czasu, taka wiedza się przydaje na co dzień każdej osobie pracującej w grupie. Jedno zdanie mocno mnie i Szefuńciowi zapadło w pamięć, a brzmiało ono mniej więcej tak:

"Gdy pracujesz nad wykonaniem jakiegoś zadania z grupką osób, do daty rzeczywistego deadline'u dodaj jakieś 10 dni."

I tak sobie człowiek myśli, że przecież to nie jest jakieś odkrywcze, ale w związku z ostatnimi wydarzeniami związanymi z organizacją 2 konferencji w tym roku, dla mnie i Szefa to zdanie było jak meliska w trudnych chwilach.

Każdy ma własne rzeczy do zrobienia w normalnym życiu i (jeśli nie jest mną w tym czasie) pracę, i np. taką organizacją konferencji zajmuje się po godzinach, kiedy tylko może.
Co nie zmienia faktu, że osoby na końcu tego łańcucha pokarmowego, czyli np. ludźki od książki abstraktów i przygotowania materiałów konferencyjnych mają w tym najbardziej przekichane, bo muszą to zebrać, czasem od kilku osób (stąd bierze się te 10 dni obsuwy minimum), przeedytować w Wordzie i zadbać, żeby nic się nie rozwaliło po drodze, i przygotować do druku.
Jak bora kocham, nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to jest aż TAK wykańczające, dopóki sama nie musiałam tego robić.

Przygotowanie pliku, plik_ver1.docx, dodaj parę stron tu i tam, ale przyślemy na 100% w poniedziałek, dostaję materiały w kolejny piątek, plik_ver9.docx, są poprawki, plik_ver9poprawiony.docx, do akceptacji bo deadline się zbliża, plik_out.docx...
A nie, jednak są poprawki kolejne.
plik_out_poprawki1.docx...

I tak siedzę i klnę pod nosem, bo mi się wszystko rozwala przy najmniejszej zmianie w danej sekcji, telefon dzwoni, maile się wylewają ze skrzynki.
A najgorsze co zauważyłam - niektórzy ludzie nawet jak mają wzór pliku do abstraktu, gdzie wystarczy wkleić tekst z zachowaniem formatowania docelowego, to potrafią tak pięknie namotać, że edycja tego jest praktycznie niemożliwa, albo dają abstrakt za długi/za duże obrazki.
Osobiście nigdy starałam się takich numerów nie robić, ale ostatnio wręcz chorobliwie sprawdzam swoje abstrakty, żeby ktoś zajmujący się książeczką nie zapamiętał mojego nazwiska jako "ta, która mi zapewniła pół godziny ekstra roboty".


W ciągu ostatnich 3 miesięcy niejednokrotnie sobie powtarzałam, że nigdy w życiu nie dam się wciągnąć w organizację czegokolwiek.
I tak wiem, że się dam, bo siedzi we mnie taki ukryty masol, czuję to.


Niemniej, zawsze miałam OGROMNY szacunek do osób zajmujących się organizowaniem konferencji, konwentów, zjazdów, a teraz mam jeszcze większy. 
Dla wszystkich osób angażujących się w ten sposób, SZACUNEK LUDZI PIWNICY.

Ciao~
A.

[ogłoszenie parafialne
Wygląda na to, że CupSell nadal ma promocję na darmową dostawę przy płatności blikiem, więc jeżeli myśleliście ostatnio nad zakupem hipciowej koszulki albo hipciowego kubeczka, zapraszam na http://lab-piwnica.cupsell.pl/ 😉]

zostaw komentarz!

subskrybuj posty | subskrybuj komentarze

OBSERWUJĄ HIPCIA

- Copyright © LAB PIWNICA - Blogger Templates - Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -